poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 4

Szybko położyłam się na łóżku i zakryłam kołdrą . Po 4 minutach , ktoś wszedł do pokoju .
-Rose , to nie tak jak myślisz - taaa , to na pewno Zayn . 
-A , jak ??? - zapytałam , siadając . 
-Bo , przez te 2 lata , znalazłem dziewczynę , chłopacy przekonywali mnie bym znalazł sobie dziewczynę , ale ja nie chciałem i nie mogłem zapomnieć o tobie . 
-Zayn , chciałabym ci wierzyć , ale zmuszasz mnie do przeciwnej decyzji . Jutro wyjeżdżamy .
-Rose.. dopiero poznałem moją córkę i muszę się z nią rozstawać .
-Zayn , masz swoje życie , w którym nie istniejemy . Kiedyś będziesz mi wdzięczny , że nie zostałam z tobą .
-Ale , rozumiesz , że ja to zrobiłem , bo cię kocham ??? - cały czas chodził po pokoju , nawet nie spojrzał na mnie . Tylko jeden wyraz go może określić ... skur**syn .
-Nie , Zayn , nie rozumiem .
-To zrozum , kobieto , przez ten pieprzony gang zraniłem cię i to nie jeden raz ...
-Nie , no kur** dopiero się skapnęłam .
-Boże , zachowujesz się jak kur** , kur** mać , nie chciałem tego powiedzieć - zaczął się tłumaczyć , ale na mnie kur** nie mógł spojrzeć , nie ?!?!?
-Naprawdę będzie dobrze , jak jutro wyjedziemy - powiedziałam .
-Proszę , nie zostawiaj mnie .
-Zayn , nawet nie chciałam z tobą odnawiać więzi . Zostawiłeś mnie i koniec .
Wstałam i wyszłam z pokoju . Poszłam do pokoju Mirandy . Naskoczyłam na łóżko , a ta tak się wystraszyła , że aż spadłam z łóżka ze śmiechu .
-Nie rżyj tak , ty się śmiej do śmierci , a ja będę żyła w strachu do śmierci .
-Przepraszam , ale .... usłyszałam rozmowę Zayn'a z chłopakami .
-I co tam się dowiedziałaś ???
-Że Zayn zaczął nowe życie , a ja ślęczę nad jedną książką - odparłam .
-Kochana , ale powiedz bardziej po ludzku - odrzekła .
-Zayn , znalazł sobie dziewczynę , a później nazwał mnie kur** , jak zawsze , jestem piątym kołem u wozu - wzruszyłam ramionami .
-I co zamierzasz ?? - zapytała .
-Jutro wyjeżdżamy - odparłam .
-To chyba najlepsza opcja - powiedziała .
-To pakuj dziewczyny , a jutro , gdy się obudzą , wyjeżdżamy - odrzekłam .
Zaczęła pakować dziewczyny . Po 20 minutach byłyśmy spakowane . Była 08:35 , więc zaczęłam budzić dziewczyny .
-Gdzie idziemy ?? - zapytała zaspana Blue .
-Musimy jechać .
Te zawsze się słuchają gdy są śpiące . Migiem pobiegły do auta , a my zaczęłyśmy schodzić z walizkami . Usłyszałam trzask . Spojrzałam na Mirandę . Jedna z walizek spadła ze schodów .
-Pięknie .
Szybko zeszłyśmy i miałyśmy wychodzić , gdy z salonu wyszli chłopacy .
-Ej , co tu się dzieje ?? - zapytał Louis .
-Wyjeżdżamy , nie widać ?? - zapytałam .
-Ale Rose , przepraszam za tamto , wiem , jestem skończonym dupkiem , ale błagam zostańcie - odezwał się pan ,,spieprzyłem sprawę , ale i tak przepraszam z litości'' .
-Ty mnie tyle razy przepraszałeś , ale i tak wiem , że to z litości - syknęłam i wyszłam .
Zadzwoniłam po taxi , które jeszcze nie przyjechało . Zadzwonię jeszcze raz . Po 3 minutach przyjechała taxówka . Wsiadłyśmy do środka i pojechałyśmy do domu . Gdy weszłyśmy do wewnątrz , od razu usłyszałam szczekanie Tubiego , Vanessa , go tak nazwała .

Usiadłam na kanapie i spoczęłam w skrzydłach Morfeusza . 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz